Bożeeee! Dlaczego budzisz mnie w środku cholernej nocy?! Zamknij
drzwi i dobranoc. Jedź sobie, jedź. Ja z tą mieściną mam do czynienia
codziennie. Jeszcze chwilkę. Jeszcze minutę. Pada śnieg. Miła atmosfera. Już
tylko zamykam powieki. Na chwilę. Gorąco. Który to już raz przewracam się na
drugi bok? Ciekawe, która godzina. iPod rozładował się wczoraj wieczorem,
komórka daleko. Nie mogę sprawdzić godziny, ale pewnie jeszcze wcześnie. Pośpię
godzinkę dłużej. Gorąco. Upalnie. Pora wstać. Gdzie wszyscy? No tak. Rano
słyszałem jakiś głos przez mgłę. Gdzie ta pieprzona bluza?! Jest. Jest i
lodówka. Pustka. Światło. Ser. Chlebak. Suchy chleb. Mikrofalówka. Keczup.
Herbata. Cukier. Dużo cukru. Fuck. Komputer dalej nie działa. Telewizor. Zegar.
Telewizor. Zegar. Telewizor. Zegar. Późno. Laptop mamy. Internet Explorer.
Wewnętrzne cierpienie. Właśnie! iPod. Podłączyć iPoda! Nie jestem Chrystusem.
Nie zbawiam świata ciernieniem. Google Chrome. Można zaimportować wszystkie zakładki
i historię?! Imponujące. Zimno. W stopy najbardziej. Kotłownia. Piec. Zapałki.
Ogień. Jak dobrze, że… To nie ma sensu. Zlasowany mózg coraz bardziej domaga
się o więcej snu. O kurację. Senną. I to najlepiej długoterminową. Jest już tak
wykończony, że każdą z powstających w nim myśli wyrażać musi równoważnikiem
zdania albo przynajmniej czymś do niego podobnym. Koniec świata zbliża się
krokami King Konga...
Styczeń
-
John Steinbeck *Ojciec*
Iwaszkiewicz
Bobkowski
Szaniawski
0 komentarze:
Prześlij komentarz